To nie ja obmyślam kolejne działania, to życie przynosi potrzeby, a my na nie reagujemy – zastrzega ks. Jacek Socha, proboszcz parafii św. Mikołaja. Ale to dzięki niemu 13 lat temu w Chyloni powstało Stowarzyszenie Świętego Mikołaja Biskupa, prowadzące dziś klub rodzica, placówkę wsparcia dziennego dla młodzieży i dzieci, klub seniora i kulinarną spółdzielnię socjalną. Do tego: grupy wsparcia, lekcje języka polskiego dla obcokrajowców, Zupę Chylońską i wiele innych działań… To o nich opowiada bohater dzisiejszej odsłony cyklu „Twarze Pomagania”.

Ksiądz Jacek Socha/fot. Dawid Linkowski

W latach 2004-2009 ksiądz Jacek Socha był duszpasterzem w parafii na gdańskim Ujeścisku. Podczas którejś z rozmów z Aleksandrą Karasowską, psychologiem i superwizorem, usłyszał od niej o działającym w Rudzie Śląskiej Stowarzyszeniu św. Filipa Nereusza, wspierającym osoby w każdym wieku, które zmagają się z różnymi życiowymi problemami. To m.in. rodziny potrzebujące pomocy w codziennym funkcjonowaniu, osoby ubogie czy w kryzysie bezdomności.

Zastanawiałem się wtedy, dlaczego mi o tym opowiada? Przecież pracuję w nowej dzielnicy, tu są zupełnie inne wyzwania… – przyznaje ksiądz Jacek Socha, proboszcz parafii św. Mikołaja w Gdyni -Chyloni. – Krótko po tym dostałem propozycję objęcia parafii w Chyloni i już wiedziałem, po co mi była ta rozmowa.

W nowej parafii czekały na księdza z jednej strony osoby zaangażowane i chętne do tego, by działać, z drugiej: parafianie w trudniejszej sytuacji, którym potrzebna była pomoc w wyjściu na życiową prostą. Krótko po objęciu przez księdza Jacka Sochę stanowiska proboszcza do Chyloni przyjechali przedstawiciele śląskiego stowarzyszenia. Przybliżyli swoją działalność, przeprowadzili warsztaty, zainspirowali. – Zobaczyłem zapał ludzi, którzy słysząc o tym co się dzieje na Śląsku uznali, że chcieliby coś podobnego robić tutaj, w Chyloni – mówi ksiądz proboszcz. – A dla mnie było oczywiste, że skoro są ludzie, którzy chcą coś robić ze mną, to ja chcę wyjść temu naprzeciw. Zacząłem poznawać też tych, którzy mieli ogromne potrzeby: dzieci, młodzież i dorosłych. To, co stało się potem, to taki efekt kuli śnieżnej…

W grudniu 2009 roku powołano Stowarzyszenie św. Mikołaja Biskupa. Jedną z jego współzałożycielek została pani Aleksandra Karasowska. Powstały klub seniora oraz świetlica socjoterapeutyczna i Klub Młodzieżowy (dziś obie te rzeczywistości tworzą Placówkę Wsparcia Dziennego SPOT Mikołaj Alternative). Było jasne, że na nich się nie skończy.

By dotrzeć do dzieci, by zachęcić je do przyjścia na zajęcia organizowane przez Stowarzyszenie, jego przedstawiciele spotykali się w szkołach z nauczycielami i pedagogami jako z tymi, którzy najlepiej znają potrzeby uczniów. Trudniej było z młodzieżą, wielu wątpiło w powodzenie klubu młodzieżowego w parafii. Efekty przyniosła metoda „kropla drąży skałę”: jedna osoba przyciągała kolejną, mówiąc „przyjdź, jest fajnie”.

Młodzież przekonywała się do nas powoli – przyznaje ks. Jacek Socha. – Wyczuwali, na ile mogą być sobą, czy to miejsce jest przyjazne, czy daje im poczucie bezpieczeństwa. I okazało się, że to nie jest siara chodzić do klubu przy kościele. Miejsce jest ważne, przestrzeń w której młodzi ludzie przebywają jest ważna, ale najważniejsze są relacje. Gdy młodzi wyczują, że wychowawca jest dla nich kimś ważnym i dobrym, to jego obecność przyciąga. Teraz wręcz nie jesteśmy w stanie przyjąć wszystkich chętnych. A dorośli dziś absolwenci klubu młodzieżowego lubią do nas przyjść i opowiedzieć co u nich słychać. To sukces i satysfakcja widzieć, jak młodzi ludzie się rozwijają. Dzięki temu, czego ich uczymy, łatwiej im odnaleźć się w życiu.

To bardzo dobre widzieć, jak odkrywają w sobie nieuświadomione do tej pory umiejętności, jak doświadczają wspólnoty z innymi – mówi ks. Jacek Socha/fot. Dawid Linkowski

W klubie dla młodzieży działają dwie grupy: młodsza i starsza, dzięki czemu niektórzy z czasem przechodzą z jednej do drugiej. Spędzają w stowarzyszeniu wiele lat; granicą jest pełnoletność.

Z czasem okazało się, że aby skutecznie wspierać dzieci i młodzież, trzeba pracować z całą rodziną. I tak powstał Klub Rodzica. Zaczęło się od nawiązywania relacji z rodzicami, którzy odprowadzali dzieci do świetlicy; niezobowiązujące spotkania przy kawie i herbacie stały się dobrą bazą do wspólnego działania. W czerwcu Klub Rodzica zorganizował charytatywny festyn – kolejne z wielu przygotowanych razem wydarzeń.

To bardzo dobre widzieć, jak odkrywają w sobie nieuświadomione do tej pory umiejętności, jak doświadczają wspólnoty z innymi – zauważa ks. Jacek Socha.

Z rodzicami w klubie pracuje Anna Matłosz. Większość osób to mamy, ale przychodzą też ojcowie. Razem wyjeżdżają na warsztaty, rekolekcje, realizują wspólne aktywności na miejscu nabywając dzięki temu nowych umiejętności i kompetencji.

Klub seniora, który prowadzi Małgorzata Chojnowska, spotyka się w każdą środę. Zjawiają się goście – prelegenci mówiący na interesujące seniorów tematy, jak zdrowie czy historia. Są też wycieczki. Przeważnie jednodniowe, ale we wrześniu czeka ich wyjazd na kilka dni do Poronina w Tatrach.

Klub seniora liczy około 40 regularnych uczestników, do świetlicy i Klubu przychodzi około 50 dzieci i młodzieży, w klubie rodzica jest około 20 osób.

Gdy spotykamy się na Wigilii zaczyna brakować miejsca. Bardzo się z tego cieszę. – uśmiecha się ksiądz proboszcz. – Przychodzą całe rodziny, jest nas ponad setka. To, że mogą usiąść razem przy stole, okazało się czymś niezwykle ważnym. Wiele rodzin nie ma doświadczenia bycia razem i tego też się uczymy.

Od pewnego czasu bardzo ważne jest dla księdza rozwijanie działalności grup wsparcia. Dziś przy parafii działają dwie grupy anonimowych narkomanów, dwie grupy anonimowych alkoholików i jedna anonimowych depresantów. – To potężna praca – podkreśla ksiądz Jacek Socha. – To, co się dzieje podczas mityngów, jest bardzo prawdziwe. W grupach wsparcia bardzo często są osoby spoza Chyloni, osobom uzależnionym dużo łatwiej uczestniczyć w takich spotkaniach w innej dzielnicy niż ta, w której mieszkają. Jestem członkiem Gminnej Komisji Przeciwdziałania Problemom Alkoholowym: propagowanie grup pomocowych widzę jako swoją część pracy w niej. Parafia jest naturalnym środowiskiem, w którym to się może dziać. Mamy dobre warunki lokalowe. Być może grupy się rozwiną. Myślę o grupie wsparcia dla DDA lub Al-Anon, bo w okolicy takich nie ma.

I wreszcie: Spółdzielnia Socjalna „Dobre Miejsce”, najnowszy projekt stowarzyszenia i parafii. – To też naturalna kolej rzeczy: zastanawialiśmy się jak pomóc niektórym naszym rodzicom w zdobywaniu pracy – i tak się narodził projekt kulinarnej spółdzielni socjalnej – mówi ksiądz. – Zaczęliśmy od kupienia foodtracka, który służy nam do dziś, choć potrzebuje dużego remontu. Nastawiliśmy się na produkcję kuchni cateringowej. Dostaliśmy duże finansowe wsparcie od Lions Clubu. Pomógł nam wyremontować piwnicę pod plebanią, dzięki czemu stała się profesjonalną kuchnią. Przygotowujemy catering na zamówienie, wkrótce foodtruck stanie blisko bulwaru. W spółdzielni pracuje teraz pięć osób. Jest jednak plan zatrudnienia kolejnych, bo czeka nas więcej pracy.

W środy spółdzielnia gotuje zupę dla potrzebujących (to m.in. osoby w kryzysie bezdomności), wydawaną przy kościele. W soboty, gdy z Zupy Chylońskiej korzysta więcej osób, gotują ją (rotacyjnie) grupy wolontariuszy z parafii. – Dzięki temu mamy bezpośredni kontakt z osobami w kryzysach. Próbujemy z nimi trochę pracować; w lipcu po raz trzeci jedziemy z nimi na jednodniową pielgrzymkę autokarową – mówi ksiądz proboszcz. – Jest część religijna, ale też okazja do bycia razem, posłuchania tych osób i ich historii. To bardzo zmienia moją perspektywę.

Co jeszcze? Parafia przyjęła trzy panie – seniorki z Ukrainy, dwie z nich podjęły w domu parafialnym  prace użyteczne społecznie. Dla osób z Ukrainy, które mieszkają na Chyloni, zorganizowano w parafii kursy języka polskiego. Jest też, działający do dziś, magazyn z odzieżą dla osób w kryzysie uchodźczym.  

W Stowarzyszeniu św. Mikołaja są zawodowi, świetni wychowawcy, ale ks. Jacek przyznaje, że gdyby nie wolontariusze ciężko byłoby sobie wyobrazić działalność na taką skalę. Zgłaszają się sami: przychodzą i deklarują, że chcą coś robić. Czasami panie, już babcie dla swoich wnuków, pomagają odrabiać lekcje. Jedno z pierwszych przedsięwzięć Stowarzyszenie nazwało „Drzewa łączą pokolenia”. Szukano miejsca, w którym uczestnicy zajęć mogliby spędzać czas na świeżym powietrzu. Zaadaptowano ogród za plebanią: projekt przygotowali razem seniorzy i dzieci.

W parafii św. Mikołaja pracuje sześciu księży. Wśród nich jest poprzedni proboszcz – ksiądz Ludwik. – Zawsze mówię, że wszedłem do jadącego pociągu; zastałem tę parafię całkiem zaangażowaną – podkreśla ks. Jacek Socha. – Ksiądz Ludwik też angażował mieszkańców, miał pomysł na parafię wspólnotową. Zaczynał w roku 1983, w trudnym czasie i w nie najłatwiejszych warunkach: mały kościółek, wielkie osiedle, stara plebania. Ale z czasem stworzył warunki komfortowe do tego, żeby możliwa była działalność na skalę taką, jak dziś.

„Prawą ręką” księdza proboszcza w pracy z młodzieżą jest ksiądz Grzegorz. Parafia realizuje projekt nowego bycia z młodymi ludźmi w kościele; bo jak mówi ksiądz proboszcz dziś jest kryzys młodzieży w Kościele. W Chyloni do formacyjnej pracy z młodymi ludźmi zaangażowani są dorośli, małżeństwa ze wspólnot, które przyjmują „pod swoje skrzydła” ośmioro młodych, przygotowujących się do Bierzmowania.

Wszystko to, co dla mieszkańców Chyloni robi parafia i Stowarzyszenie św. Mikołaja Biskupa doskonale komponuje się z działaniami rewitalizacyjnymi prowadzonymi tu od ponad dekady przez gdyński samorząd.

Ksiądz Socha: – Pamiętam, że na pierwszy festyn, który zrobiliśmy jako stowarzyszenie w 2010 roku, ktoś z Urzędu Miasta przyniósł tablice, na których był projekt tego, jak zmieni się osiedle. Przyglądaliśmy się, trochę nie wierzyliśmy… Z naszymi działaniami wpisaliśmy się w projekt rewitalizacji społecznej. Zmiany w przestrzeni i praca z mieszkańcami muszą iść równolegle, tylko wtedy mają sens.

Równie ważna jest tu współpraca: ze szkołami, z Radą Dzielnicy, z mieszkańcami. – Życzę sobie ciągłego spotykania ludzi, którzy mają zapał do tego, by coś robić. Bardzo mnie podnosi na duchu,  gdy spotykam ludzi,  którzy czegoś chcą, a ja mogę to z nimi robić – przyznaje ks. Jacek. – To dla mnie bardzo wzmacniające: spotykać ludzi z szerokimi horyzontami, którzy czegoś mnie nauczą. Czasami żartując mówię, że jestem od tego, żeby „otwierać drzwi”. Nie muszę wszystkiego sam wymyślić, nie chcę kontrolować. Uczę się, by tego nie robić i gdy widzę, że ta metoda się sprawdza lubię zostawić miejsce komuś innemu: żeby działał, żeby był odpowiedzialny. Napawa mnie siłą i energią gdy widzę, że ktoś się realizuje. Takie zaufanie to ryzyko, bo nie raz się człowiek sparzy, ale wyciąga się naukę i idzie dalej. W gruncie rzeczy chodzi o to, „by przekazywać dobro dalej”.

Więcej o działalności Stowarzyszenia Świętego Mikołaja Biskupa na stronie https://bpmikolaj.pl/

Cykl „Twarze pomagania” powstał w ramach: „Adaptacja Koncepcji UrbanLab w Gdyni” w ramach Programu Operacyjnego Pomoc Techniczna na lata 2014-2020, współfinansowanego ze środków Funduszu Spójności

powrót