Od kilkunastu lat na Oksywiu działa Stowarzyszenie Społecznej Edukacji  „Non Stop”. „Światłowcy”, bo tak tu o nich mówią, prowadzą placówkę/SPOT, w której – poprzez pracę z dziećmi i młodzieżą – pomagają rodzinom w pokonaniu codziennych trudności. Jednym ze sposobów, w jaki „Światłowcy” działają, jest streetworking. I to o nim mówią bohaterki dzisiejszego odcinka cyklu „Twarze Pomagania”.

Od lewej: Magdalena Węgrzynowska, Izabela Karolewicz, Alicja Wasielewska // fot. Dawid Linkowski
Od lewej: Magdalena Węgrzynowska, Izabela Karolewicz, Alicja Wasielewska // fot. Dawid Linkowski

Magdalena Węgrzynowska jest animatorką i terapeutką. Gdy zaczynała prowadzić działania streetworkingowe, szukała pomysłu i sposobu na to, by skutecznie docierać do dzieci bawiących się na podwórkach, placach zabaw, czasami klatkach schodowych.

– Streetworking to pedagogika ulicy, wychodzenie do środowisk, w których mogą być różne trudności – wyjaśnia. – Dla mnie to trochę takie zarzucenie wędki. Zachęta, by dzieci skorzystały z czegoś fajnego, wzięły dobry przykład, zaangażowały się. Moim celem było sprawić, że dzieci będą chciały przychodzić na zajęcia do SPOT „Światłowcy”, żeby doświadczały jak najwięcej dobrego, żeby rozwijały swoje zainteresowania, żeby współdziałały w grupie i miały z tego satysfakcję.

Pierwsze spotkania z dziećmi i młodzieżą „na streetcie” Magdalena odbyła w stroju clowna. Tak jej podpowiedziała dusza animatorki: że w ten sposób zaciekawi dzieci, że da się zapamiętać, że będzie mogła pozwolić sobie na coś zwariowanego.

Magdalena Węgrzynowska // fot. Dawid Linkowski
Magdalena Węgrzynowska // fot. Dawid Linkowski

– Ale oczywiście zawsze się przedstawiam, rozdaję ulotki na temat streetworkingu i z informacją o SPOT „Światłowcy” – podkreśla. – Gdyby rodzic miał wątpliwości na jakie wydarzenie dziecko jest zapraszane, zawsze może się z nami skontaktować, może do nas przyjść i porozmawiać.

Zresztą, oprócz zajęć dla dzieci są też i takie dla ich rodziców. Było spotkanie dotyczące gospodarowania domowym budżetem, czy „babski wieczór” dla nastolatek. Jak mówią, w SPOT „Światłowcy” organizują wydarzenia, na które młodzi ludzie sami będą chcieli przyjść, bo to, co się dzieje w ramach streetworkingu, oparte jest na zasadzie dobrowolności.

– Nasza praca to animowanie przestrzeni, zapraszanie do udziału w różnych aktywnościach, pokazywanie różnych sposobów zdrowego i ciekawego spędzania czasu – wylicza Izabela Karolewicz, psycholog, socjoterapeuta. – Czasami chodzi tylko o to, że dorosły poświęca dziecku uwagę, chce z nim wspólnie spędzać czas. Dla niektórych dzieci właśnie to jest bardzo ważne.

Streetworking to także sposób na to, by tym, co dzieje się w SPOT „Światłowcy” zainteresować szersze grono – przypomnieć o placówce dzieciom, które bywały tu wcześniej, i zachęcić je do tego, by zostały na dłużej.

Izabela Karolewicz // fot. Dawid Linkowski
Izabela Karolewicz // fot. Dawid Linkowski

– Ale nawet jeśli te dzieci z różnych przyczyn nie zostaną naszymi stałymi podopiecznymi, to dzięki streetworkingowi mamy na nie jakiś wpływ – zwraca uwagę Izabela Karolewicz. – Budujemy nową relację dzieci z dorosłymi. Mają szansę doświadczyć, poznać coś zupełnie innego niż to, czego doświadczają na co dzień. A że odbywa się to poprzez bezpośredni kontakt, w formie zabawy, staje się dla dzieci ważne. I dlatego chętnie do nas przychodzą. Ale nasze działania to nie tylko animowanie, czy zabawianie. Bardzo ważna jest profilaktyka: pokazywanie alternatywnego sposobu spędzania czasu, działania. Czasami to profilaktyka w relacjach, ich budowania.

Z częścią dzieci Magdalena ma regularny kontakt: rodzice przywożą je do SPOT „Światłowcy” określonego dnia o określonej porze; są dzieci które przychodzą prosto z podwórka z pytaniem „mogę być na zajęciach?”; są też dzieci, z którymi rozmawia na Messengerze. Oczywiście, w naturalny sposób dzieci odchodzą i przychodzą.

– Są rzeczy, na które nie mamy wpływu. Czasami, gdy podpytujemy młodzież, dlaczego nie przychodzą do nas na podwórko słyszymy, że mają „inną miejscówkę” – mówi Izabela Karolewicz. –  Gdy młodzi zdecydują się na udział w grupie, pojawia się kontrakt, zasady, systematyczność, ciągłe uświadamianie, że grupę tworzy każdy jej członek i jeśli ktoś opuszcza spotkania, to grupy po prostu nie ma. Udział w grupie wiąże z konsekwencjami – umawiamy się z rodzicami na tę systematyczność, bo mają cel. Określają, co by chcieli, żeby się zmieniło. Ale czasami to rodzice zaniedbują myśląc, że u nas dzieci się tylko bawią. Zapominają, że funkcja zabawy jest ważna, bo to sposób odreagowania, często po całym dniu, ale i przyjemny sposób uczenia się nowych umiejętności.

Dobrowolność udziału sprawia, że oferta SPOT musi być fajna – by dzieci chciały tu wracać lub przyjść po raz pierwszy. Magdalena nawiązała współpracę z Biblioteką Oksywie. To jedno z kilku miejsc, w których można znaleźć „przypominajkę” o „Światłowcach”.

– Takie przypominanie daje efekty, bez przypomnienia dobre chęci nie zawsze wystarczą. Musimy cały czas aktywnie zachęcać dzieci do przychodzenia – podkreśla .

„Światłowcy” działają na Oksywiu – SPOT mieści się w Przystani Śmidowicza 49. Na dziedziniec Przystani przychodzą głównie dzieci mieszkające w sąsiedztwie. Tu mogą korzystać z boiska, siłowni zewnętrznej, ścianki wspinaczkowej, urządzeń do parkour, huśtawek. Tu też mogą nawiązać pierwszy kontakt ze „Światłowcami”.  

– Oksywie Dolne jest dość trudne. Gdy objeżdżałyśmy dzielnice północne okazało się też, że na podwórkach wcale nie było tak dużo dzieci. Place zabaw były puste, więc wchodziłyśmy na klatki schodowe – przyznaje Izabela Karolewicz. – Nie ma tu zbyt wielu budynków mieszkalnych. Do tego domofony… To wszystko nie ułatwia nam pracy.

Ale nie poddają się bo wiedzą, że ich praca jest ważna i że zmienia podopiecznych.

Izabela Karolewicz: – To nie jest tak, że dziecko od razu się z nami umówi, od razu do nas przyjdzie, od razu będzie chciało coś z nami robić. Stopniowo budujemy zaufanie – i z czasem dziecko samo zaczyna szukać, dopytywać. Chętnie przychodzi, chętnie się otwiera, chętnie się przytuli. Dobrze by było, żeby zechciało wejść w regularną współpracę z grupą. Ale czasami pojawia się wyzwanie: jak sprawić, żeby to „bycie na streetcie”, gdzie można więcej, nie było postrzegane jako coś fajniejszego niż bycie na grupie.

Magdalena: – Uczymy dzieci inaczej myśleć i reagować. Czasami ktoś mówi: „rozsypałem cukier, jestem głupi”. Odpowiadam: „jeśli coś rozsypałeś to znaczy, że to rozsypałeś a nie, że jesteś głupi”.

IzabelaMagdalena mówią, że zmiany w dzieciach zachodzą powoli. Są drobne, ale bardzo cieszą. Dziecko nabrało zaufania do dorosłego, nie opuszcza zajęć, zdobywa kolejną umiejętność. Izabela przyznaje, że na przestrzeni lat widziała wiele zmian. Miała kontakt najpierw dziećmi, później już z dorosłymi. Cieszy się z każdego sukcesu.

– Byłam jedną z podopiecznych, a teraz jak pani widzi wypełniam dokumentację – uśmiecha się Alicja Wasielewska wychowawca, socjoterapeuta. – Prowadzę zajęcia w placówce, ale i na streetworkingu, bo każda z nas, w mniejszym lub większym stopniu, ma z nim styczność.

W czasie naszego spotkania Alicja odebrała wiadomość od jednej z dziewczynek z pytaniem, czy mogłaby jej pomóc z lekcjami z matematyki.

Alicja Wasielewska // fot. Dawid Linkowski
Alicja Wasielewska // fot. Dawid Linkowski

– Dobrze że dzieci wiedzą że jest takie miejsce, że mogą przyjść i ktoś im pomoże, ktoś  je wysłucha – podsumowuje Magdalena.

Cykl „Twarze pomagania” powstał w ramach „Adaptacja Koncepcji UrbanLab w Gdyni” w ramach Programu Operacyjnego Pomoc Techniczna na lata 2014-2020, współfinansowanego ze środków Funduszu Spójności.

powrót